YALA




YALA
31.01

Późnym popołudniem dotarliśmy w okolice parku Yala. Spacerujący drogą waran sygnalizował nam, że jesteśmy blisko królestwa pełnego zwierząt.


Zatrzymaliśmy się niedaleko bramy wjazdowej do parku, w hotelu Jetwing Yala.




Okazało się, że pokój Ani i Przema miał już lokatorkę. W dziurze przelewowej od umywalki mieszkała sobie, jak gdyby nigdy nic, mała zielona żabka.




O świcie, gdy tylko usłyszeliśmy pianie cejlońskiego kura, wsiedliśmy do jeepa safari i wyruszyliśmy na podbój parku.



Dzieciaki, chociaż zaspane, z niecierpliwością czekały na przygodę życia.



Yala Park, inaczej zwany parkiem Ruhunu, jest drugim co do wielkości parkiem Sri Lanki, a swą popularność zawdzięcza sporej populacji lampartów. 



Wraz z promieniami wschodzącego słońca park i jego mieszkańcy budzili się do życia. 



Gdy tylko słońce wzeszło wyżej, Yala park odsłonił przed nami całą swą urodę.




Cisza na mokradłach, przeglądające się w tafli jeziora konary drzew oraz coraz odważniejszy śpiew ptaków, zrobiły na nas niesamowite wrażenie. 





 Głównymi mieszkańcami parku są ptaki. Do najliczniejszej grupy należą pawie indyjskie, które obsiadały korony drzew oraz prezentowały nam swoje ubarwione ogony i przepiękny taniec. 






Udało nam się również wypatrzeć kleszczaka azjatyckiego, który bardzo przypomina swym wyglądem bociana.


Do innych przedstawicieli brodzącego ptactwa należał dławigad inyjski.



Miłośnikami mokradeł są również pelikany, ibisy oraz kormorany.




Zgodnie dzieliły wspólną gałąź łowiec krasnodzioby i drzewica indyjska, czyli gatunek kaczki.





Sąsiednią gałąź zajmowała natomiast papuga aleksandretta obrożna.


Kawałek dalej świergotała żołna wschodnia oraz dwie żołny modrosterne.




A nad całym ptasim królestwem czuwał ogromny wojownik indyjski


Mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ na sam środek drogi wyszedł ogromny pyton, dzięki czemu zobaczyliśmy go w całej okazałości.




Widzieliśmy też średnich rozmiarów warany indyjskie



…oraz mangustę.


Nasi mali poszukiwacze przygód cały czas dzielnie wypatrywali najciekawszych mieszkańców parku, czyli lampartów oraz słoni.






Niestety zamiast lamparta udało nam się zobaczyć jedynie jego ślady. 


Momentami wyboista i pozalewana droga, wiła się pośród gęstych krzewów, wśród których ciężko było wypatrzeć jakiekolwiek zwierzaki. Dawała nam za to wiele radości i poczucie bycia na prawdziwym safari.





Nagle zaczęło się poruszenie wsród kierowców jeepów i wszyscy uderzyli tłumnie w jedno miejsce.



Nasza cierpliwość została wynagrodzona, ponieważ okazało się, że na drogę wyszła całkiem spora gromada indyjskich słoni. 




Na pierwszy rzut oka słoń indyjski różni się od afrykańskiego kształtem uszu.





Okazuje się jednak, że różnic jest znacznie więcej. Słoń indyjski jest przede wszystkim mniejszy, ma wgłębienie na środku głowy, jeden palczasty wyrostek na końcu trąby i zaokrąglony grzbiet. Do tego pięć kopytek z przodu oraz cztery przy tylnych łapach. Słoń afrykański natomiast ma wszystkie cechy odwrotnie, czyli wielkie uszy, okrągłą głowę i wklęsły grzbiet. Na łapach ma odpowiednio trzy i cztery kopytka, a jego trąba zakończona jest dwoma palczastymi wyrostkami do chwytania jedzenia.





Na zakończenie wycieczki podjechaliśmy w okolice oczka wodnego,...




 ...przy którym wypoczywała cała rodzina bawołów.




Przy jeziorku kręciły się również dziki indyjskie oraz jelenie aksis.





A krokodyle tylko czekały, aż któreś ze zwierząt podejdzie bliżej i padnie ich ofiarą.


W oddali majaczyła Elephant Rock, czyli Słoniowa Skała, która swym kształtem faktycznie przypominała słonia.



 Przed samym wyjazdem z parku, po raz drugi tego dnia, wyszła nam na drogę kolejna słoniowa rodzina. Tym razem widzieliśmy słonie wszystkich rozmiarów i w różnym wieku. Od dorosłych osobników po małe słoniątka.







Każdemu z nas udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie z małym słonikiem w tle, zanim jego tyłek wtopił się w gęstwinę krzewów i słuch po nim zaginął.








Prawie w pełni usatysfakcjonowani (bo nie udało nam się zobaczyć lamparta), wróciliśmy do hotelu i wyruszyliśmy prosto na zasłużony wypoczynek do Tangalle.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz