RESERVA CONCHAL
16.01-21.01
Po południu dojechaliśmy do hotelu W, który znajdował się na terenie Reserva Conchal, na półwyspie Nicoya, po pacyficznej stronie Kostaryki. Od tego momentu czekało nas 5 dni relaksu.
Zaczęliśmy od obowiązkowego obchodu hotelu i sprawdzeniu wszystkich atrakcji. Hotel pachniał jeszcze nowością, działał zalewie od dwóch miesięcy.
Z okien pokoju mieliśmy cudowny widok na ocean.
TAMARINDO
Już pierwszego wieczoru czekała nas niecodzienna atrakcja.
Kiedy zapadła noc, pojechaliśmy na plażę do rezerwatu Tamarindo, by asystować przy narodzinach małych żółwików.
Byliśmy świadkami cudu narodzin, od chwili wyklucia z jajka, aż do dojścia do morza. Czuliśmy się jak położne, czuwające nad bezpiecznym przebiegiem porodu. W zaroślach czaiło się stado szopów, czyhające na biedne maleństwa. Głównymi wrogami malców na lądzie są kraby i ptaki.
Dzięki naszej obecności żółwiki miały ułatwiony pierwszy, niebezpieczny etap podróży. Oby teraz udało im się bezpiecznie doczekać dorosłości w niegościnnych głębinach oceanu, którego samce już nigdy nie opuszczą. Samice natomiast wyjdą z wody dopiero po około 20-tu latach, kiedy to po uzyskaniu dojrzałości, powrócą na tę samą plażę, by złożyć jaja i stać się matkami.
Młode żółwie trzymają się w dużych grupach, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Maleństwa nic nie jedzą przez pierwsze cztery miesiące, ponieważ dojrzewa im dopiero układ trawienny. Po wykluciu mają wszystkie potrzebne do życia składniki odżywcze we krwi.
Widzieliśmy również dwie matki żółwice. Jedna wracała do oceanu po złożeniu jaj, druga natomiast wychodziła z wody w poszukiwaniu miejsca na gniazdo. Żółwia mama składa od 50 do 150 jaj, a młode wykluwają się po 2 miesiącach. Cała operacja składania jak zabiera jej 8 godzin. Zostawiliśmy żółwicę w spokoju, by mogła złożyć jaja i wróciliśmy do hotelu.
Po powrocie stwierdziliśmy, że wycieczka była bardzo mądrze zorganizowana. Przewodnicy cały czas czuwali nad bezpieczeństwem żółwi. Nie pozwalali używać świateł ani fleszy, by im nie przeszkadzać. Nie można było również zbliżać się do składającej jaja żółwicy. W Kostaryce jest sześć plaż, na których morskie żółwie składają jaja. Jedna z nich, to Tortuguero i znajduje się po karaibskiej stronie kraju. Bardzo trudno się tam dostać. Można to uczynić jedynie samolotem lub łodzią. Resztę rezerwatów można znaleźć po stronie pacyficznej. Mieliśmy szczęście, że Tamarindo znajdował się tak blisko naszego hotelu, oraz że akurat był sezon narodzin i mogliśmy być świadkami tego wspaniałego wydarzenia.
Wymęczeni późną porą i nocną wycieczką, zamówiliśmy kolację do pokoju.
Cały następny dzień upłynął nam na lenistwie przy basenie z widokiem na ocean.
Wieczorami jadaliśmy kolacje w miłej, plażowej atmosferze...
…lub bardziej wykwintnie, w restauracji serwującej przepyszne dania.
Kolejne dni i znów lenistwo. Z małą przerwą na nurkowanie.
Tym razem na pięknej, piaszczystej plaży.
Cały ostatni dzień spędziliśmy... znów przy basenie. Byliśmy tak spragnieni słońca i kąpieli, że nie traciliśmy czasu na nic innego.

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Z samego rana spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę lasu deszczowego Monteverde. W recepcji żegnała nas sporych rozmiarów tarantula, która być może chciała się trochę pobyczyć w fajnym hotelu.
A może przyszła złożyć mi życzenia imieninowe, kto wie?
A może przyszła złożyć mi życzenia imieninowe, kto wie?
Jak już jestem przy imieninach, to od Fazka dostałam z tej okazji piękne, kolorowe kolczyki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz