MONTEVERDE




MONTEVERDE
 22.01

 Do Monteverde dojechaliśmy już po ciemku, droga była wyboista i wiła się ostro pod górkę. W sezonie deszczowym ciężko się tu dostać. Na szczęście zwiedzaliśmy Kostarykę w sezonie suchym i nie było większego problemu z podjazdem.



Monteverde, to pierwsze miejsce, w którym zmarzliśmy. Kiedy dotarliśmy na miejsce było około 15 stopni. Do ogrzania wnętrza domku, przydała nam się elektryczna farelka.





Szybka kolacja i do łóżeczek. 


Z samego rana, zaraz po pysznym śniadanku...






...udaliśmy się do parku Selvatura, który oferował wiele ciekawych atrakcji. Od wiszących mostów, przez zjazdy na linach, po terrarium i ogród ptaków.








 Wizytę zaczęliśmy od odwiedzin w terrarium, w którym podziwialiśmy żyjące w Kostaryce węże i żaby. Ciężko było je dostrzec w terrarium, a co dopiero w naturze. 






To właśnie tutaj straciłam ostatnią nadzieję na zobaczenie w naturze kostarykańskiej żabki Red Eye, należącej do rodziny drzewołazów.
 Drzewołazy w ciągu dnia siedzą przyklejone do spodu liści, a żerują wyłącznie w nocy. To właśnie wtedy otwierają czerwone oczy i pokazują się w całej okazałości. Jakże więc w gęstym, zielonym lesie, zauważyć takie maleństwo, także całe zielone? 
No way! No chyba, że ma się duuużo szczęścia. 


Największym zaskoczeniem w parku Selvatura był dla nas ogród pełen koliberków. Ptaszkom ustawiono poidełka, by zwabić je z okolicy. Kolibry zlatywały się do nektaru ze środka lasu deszczowego. Dzięki temu mogliśmy przyglądać im się z bliska. 






Niektóre siadały nam na rękach i wsadzały dzióbki w nektar. Te maleństwa, niewiele większe od motyla, okazały się wielkimi łasuchami. Co chwilę podfruwały do poidełek, kompletnie się nami nie stresując. 









W Kostaryce występują około 52 gatunki kolibrów.





To było cudowne doświadczenie.
 Nie chciało nam się opuszczać tego rajskiego ogrodu. 







Czekały jednak na nas wiszące mosty i tropikalny las deszczowy.




 Monteverde, to miejsce o dużej wilgotności i sporej ilości opadów. Dlatego często nad lasem wiszą gęste chmury i mgła. Nam jednak pogoda dopisała i niebo było bezchmurne. Choć z drugiej strony mgła nadałaby klimatu i szczyptę tajemniczości. 






Z góry las deszczowy wyglądał niesamowicie. Pod naszymi stopami rozpościerał się gesty, zielony dywan, utkany z tropikalnych roślin. 






Widoki były cudowne, jednak w takiej gęstwinie ciężko dostrzec jakiekolwiek zwierzę. Może z wyjątkiem paru ptaków hałasujących w koronach drzew.









 Zaraz po lunchu ruszyliśmy z Monteverde w stronę parku Manuel Antonio.





 Zjeżdżając z góry podziwialiśmy górskie widoki.










W połowie drogi zatrzymaliśmy się na moście na rzece Tarcoles, by zobaczyć wylegujące się na brzegu krokodyle.





 Zobaczyć krokodyle w Kostaryce to niezła gratka, ponieważ częściej występują tu mniejsze od nich kajmany. Nam udało się zobaczyć krokodyle dwa razy, na rzece Tarcoles i w Palo Verde. Gady opanowały rzekę i całą jej okolicę. Było ich naprawdę sporo.








 Dodatkowym bonusem była przelatującą nam nad głowami ara. 


Wieczorem dotarliśmy do hotelu, który znajdował się w okolicy wypoczynkowej miejscowości Quepos i parku Manuel Antonio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz