MANUEL ANTONIO




MANUEL ANTONIO
 24.01

 Z samego rana czekała nas wczesna pobudka, ponieważ wybieraliśmy się na zwiedzanie parku Manuel Antonio. Park łączy piękne plaże z lasem tropikalnym. Kiedyś teren parku był wyspą. Dziś piękne widoki i masa zwierząt przyciągają rzesze turystów. Odczuliśmy to zresztą na własnej skórze. Mimo wczesnej pory w parku panował straszny ruch. Takich tłumów nie spotkaliśmy nigdzie indziej podczas całego pobytu w Kostaryce. Na szczęście zwierzaki siedziały wysoko w koronach drzew, więc nikt nikomu nie przeszkadzał w obserwacji. 






Na wstępie dowiedzieliśmy się dlaczego motyle Morfeusze są tak nieuchwytne. Okazuje się, że wszystko jest zasługą ich diety. Motyle żywią się owocami (poniżej), które nafaszerowane są substancją działającą podobnie do amfetaminy. To dlatego tak rzadko siadają, a ich „dziki” tor lotu trudno śledzić, a co dopiero uwieczniać na zdjęciach. Może jednak kiedyś się uda.



Tuż przy bramie wejściowej przywitała nas żabka Red Eye, tym razem w dziennej odsłonie.


Po parku buszowały małpki sajmiri wiewiórcze, czyli squirel monkey oraz wyjce. 
Samce wyjców są posiadaczami wielkich jąder. Im większe, tym samiec bardziej atrakcyjny dla samicy. Te, które nie zostały tak hojnie obdarzone przez naturę, muszą nadrabiać głosem. Stąd właśnie biorą się przerażajace odgłosy wśród drzew. 


Małpki wiewiórcze dokazywały w najlepsze. Skakały po drzewach i wieszały się na przewodach elektrycznych. Sajmiri zwane są również trupią główką ze względu na rysunek pyska.








Największą atrakcję parku stanowią niewątpliwie licznie występujące tu leniwce. Warto jednak wziąć przewodnika, gdyż samemu trudno dostrzec je w koronach drzew. 
 Naszym przewodnikiem był po raz drugi Andre.


Udało nam się nawet nagrać filmik z leniwcem w roli głównej przez lunetę, której użyczył nam Andre.


W parku widzieliśmy leniwce dwupalczaste i trójpalczaste, czyli oba gatunki występujące na Kostaryce.



A oto mistrz kamuflażu. Chwilę trwało zanim zobaczyliśmy go przyklejonego do pnia.


Po parku przechadzają się też sarenki, liczne jaszczurki, iguany i mnóstwo owadów.




Na koniec krótka przerwa na plaży,...






…po której grasowały szopy pracze.
 Nie wolno dać się zwieść tym niewinnym minom. Jak zwykle przyszły tu tylko po to, by coś zwędzić.



 Po wizycie w Manuel Antonio mieliśmy jeszcze trochę czasu, by nacieszyć się ostatnimi promieniami słońca przed powrotem do domu. Niestety na kolejne będzie trzeba czekać do lata. 





Popołudniu dotarliśmy do Sań José.





Gdy przejeżdżaliśmy przez rzekę Tarcoles, znów zobaczyliśmy lecące w blasku słońca ary. Ptaki łączą się w pary na całe życie.


W hotelu poszliśmy na pożegnalną kolację.



 A po kolacji szybka kąpiel w basenie i do łóżek,...




... bo o 7.00 musieliśmy być na lotnisku. 





Z powrotem lecieliśmy tą samą drogą, czyli z Sań José do Toronto,...







... dalej do Frankfurtu,...





...a stamtąd do Poznania. 



Na lotnisku w Poznaniu czekał już na nas dziadek Andrzej i amerykańska armia.




Kostaryka, to pięknie położy kraj, bezpieczny i przyjazny. Głęboko zakorzeniona filozofia Pura Vida sprawia, że stał się najszczęśliwszym krajem świata. Od jego mieszkańców warto uczyć się szacunku do natury i dbałości o środowisko.
Można poczuć tu zarówno klimat Karaibów jak i bogactwo wybrzeży Pacyfiku. Mimo niewielkich rozmiarów Kostaryka oferuje wiele wspaniałości. Jest to raj dla miłośników fauny i flory. Każdy region cieszy odmiennymi widokami i zwierzętami, a niewielkie odległości do pokonania czynią podróż przyjemną. Lasy tropikalne zachwycają swym ogromem i wszechobecną zielenią, a pozawieszane w koronach drzew zwierzęta, wywołują uśmiech na twarzy i radość ze spotkania. Można tu spełniać podróżnicze marzenia oraz cieszyć się wspaniałą pogodą i pięknymi plażami. 
W pamięci pozostaną nam spotkania z leniwcami, które pozawieszane na drzewach niczym epifity, "uśmiechały" się do nas z wysokości. 
Mała zielona żabka, która spoglądała na nas swoimi wielkimi, czerwonymi oczami. 
Rajski ogród w lesie deszczowym Monteverde pełen kolorowych koliberków, które siadały nam na rękach.
 A także wspaniałe kąpiele w gorących źródłach Arenalu i niesamowita rzeka Rio Perdido. 
Jednak najbardziej magiczną chwilę przeżyliśmy w Panamie, kiedy woda rozświetlała się nocą jak za dotknięciem magicznej różdżki. Kiedy pływaliśmy w otoczeniu bioluminescencyjnych alg i czuliśmy się jak w baśni. Niestety wszystkie bajki kiedyś się kończą i przyszedł czas powrotu do domu, do chłodu i szarugi.
 Byle do kolejnych wakacji!   



KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz