CAHUITA
13.01
Po trzech dnia spędzonych w Panamie wróciliśmy z powrotem do Kostaryki.
Zaraz po przekroczeniu granicy i dotarciu do Puerto Viejo, odebraliśmy auto, zjedliśmy śniadanko w znanym nam już hotelu Cameleon i ruszyliśmy do parku Cahuita.
Park znajduje się po karaibskiej stronie kraju.
Jakieś 40 km na północ od miejscowości Cahuita, między miastem Limon a małą wysepką Uvita, znajduje się miejsce, do którego w 1502 roku dotarł Krzysztof Kolumb. Mieszkańcy przyjęli przybysza z entuzjazmem. Przynosili towary na wymianę, podpływali do zacumowanego statku z tkaninami, wisiorkami i bronią, czyli strzałami i łukami. Kolumb nadał tym rejonom nazwę Veragua.
Jakieś 40 km na północ od miejscowości Cahuita, między miastem Limon a małą wysepką Uvita, znajduje się miejsce, do którego w 1502 roku dotarł Krzysztof Kolumb. Mieszkańcy przyjęli przybysza z entuzjazmem. Przynosili towary na wymianę, podpływali do zacumowanego statku z tkaninami, wisiorkami i bronią, czyli strzałami i łukami. Kolumb nadał tym rejonom nazwę Veragua.
Posuwając się na południe w stronę Panamy, Kolumba zachwyciły pozłacane lusterka noszone na szyjach kostarykańskich Indian oraz opowieści o kopalniach złota. Do tego stopnia, że nadał krajowi nazwę Costa Rica, czyli Bogate Wybrzeże. Niestety szybko okazało się, że Kostaryka stała się jedną z biedniejszych hiszpańskich kolonii, w której osadnicy musieli często rezygnować z luksusów i żyć jak „dzikusy”, których tu zastali.
Dziś już wiadomo, że bogactwo tego pięknego kraju nie tkwi w kruszcu lecz w naturze. W jego pięknych widokach i czających się w zaroślach licznych zwierzętach. Rzadko który kraj może pochwalić się tak wspaniałą fauną i florą.
Dziś już wiadomo, że bogactwo tego pięknego kraju nie tkwi w kruszcu lecz w naturze. W jego pięknych widokach i czających się w zaroślach licznych zwierzętach. Rzadko który kraj może pochwalić się tak wspaniałą fauną i florą.
W parku wzięliśmy przewodnika, który chorował chyba na demencję, bo bredził bzdury, udając że mówi po francusku. Niewiele się dowiedzieliśmy, ale na pewno było wesoło. Choć wizyta w parku trwała niezbyt długo (ok. 2 godzinek, bo przed nami była jeszcze długa droga), to udało nam się wypatrzeć parę zwierzaków.
Na początek iguany i kajman,…
... a następnie dwa rodzaje małpek.
Wyjce i kapucynki.
Wyjce i kapucynki.
Znalazł się też żółw i bazyliszki oraz mała jaszczurka.
Po drodze byliśmy świadkami jak szopy pracze potrafią bezczelnie dobierać się do cudzych dóbr. Wystarczy zostawić coś bez nadzoru, a natychmiast zjawia się mafia, która wszystko sobie przywłaszcza.
Z parku żegnała nas jadowita żmija, która siedziała zakamuflowana pod dachem budynku i myślała, że jej nie widać.
SLOTH SANCTUARY
Kawałek dalej od parku Cahuita, znajdowało się sanktuarium leniwców, o którym robiła program wspominana już Martyna Wojciechowska. Sanktuarium, to taki szpital dla leniwców, które zostały w ten czy inny sposób pokrzywdzone. Te, którym uda się dojść do siebie, zostają wypuszczane na wolność.
Od przewodnika dowiedzieliśmy się wielu ciekawych informacji na temat tych zwierząt i mogliśmy przyjrzeć się z bliska ich sympatycznym mordkom.
W sanktuarium znajdowały się dwa rodzaje leniwców: dwupalczaste i trójpalczaste.
Palce leniwców zakończone są długimi pazurami, które nigdy nie odrastają, są jak kości.
Palce leniwców zakończone są długimi pazurami, które nigdy nie odrastają, są jak kości.
Leniwce mają cztery żołądki i schodzą na ziemię tylko raz w tygodniu, by się wypróżnić. Całe szczęście, że są na tyle kulturalne, ponieważ inaczej z drzew spadałoby innym na głowy 3 kg kału i moczu.
W każdym języku na świecie zwierzęta te nazywane są leniwcami (po japońsku na przykład, to "leniwa rzecz wisząca drzewie", a po hiszpańsku "leniwy miś"). Powodem jest to, że zwierzaki te przesypiają większość dnia. Według naszego przewodnika leniwce jednak absolutnie nie są leniwe, lecz... oszczędzające energię. Do tego stopnia, że współżyją tylko jeden raz przed zajściem w ciążę. Po każdym stosunku, który trwa ok. 40 sekund, ciąża jest u nich stuprocentowa i całkowicie niewidoczna. Młode rodzą się od razu z futrem, wszystkimi zębami i otwartymi oczami, choć są maleńkie jak dłoń. Z matką spędzają pół roku, po czym się usamodzielniają. Matka oddaje im swoje terytorium i szuka sobie nowego. Największym ich wrogiem są duże ptaki, które porywają je z drzew. Samice i samce leniwców wyglądają tak samo, różni je jedynie delikatnie zabarwione na pomarańczowo futro na grzbiecie u samic. Najbliższymi kuzynami leniwców są pancerniki.
Z sanktuarium leniwców ruszyliśmy prosto do hotelu pod wulkanem Arenal, z małą przerwą na obiad w tutejszej sieci typu KFC, czyli Pollolandii.
Pollo oznacza po hiszpańsku kurę.
Pollo oznacza po hiszpańsku kurę.
Wieczorem dotarliśmy na miejsce, wymęczeni całodniowymi atrakcjami poprzednich dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz