REKAWA BEACH
02.01 i 03.01
Okazało się, że niedaleko miejscowości Tangalle i hotelu, w którym przebywaliśmy znajdowała się plaża Rekawa, a na niej pewne magiczne miejsce. Wieczorem byliśmy zwarci i gotowi do wycieczki.
Dzieciaki mimo zmęczenia i późnej pory, nie mogły doczekać się niespodzianki.
Plaża Rekawa słynie z możliwości podglądania morskich żółwi podczas składania jaj i wylęgania się małych żółwików.
Rok wcześniej, podczas naszego pobytu w Kostaryce, byliśmy świadkami narodzin małych żółwi. Natomiast okres, w którym spędzaliśmy wakacje na Sri Lance, był czasem składania przez żółwice jaj. Tym razem mieliśmy więc okazję zobaczyć początek procesu narodzin.
Każda samica składa jaja w odstępach 2-3 tygodni. Cały proces zajmuje jej przeciętnie około 8 godzin, podczas których „własnoręcznie” kopie dołek, do którego składa od 50 do 150 jaj.
Po całej operacji wymęczone porodem żółwice znikały w czarnych czeluściach oceanu. Po 2 miesiącach, kiedy małe żółwiki przyjdą na świat nie będzie przy nich mamy, tylko czyhające zewsząd niebezpieczeństwa.
Wymęczeni późną godziną lecz zadowoleni z udanej wycieczki, byliśmy gotowi do powrotu do hotelu.
Najbardziej wymęczone okazały się niestety klapki Faziego, które po objechaniu całego świata, nie wytrzymały napięcia i poddały się na plaży w Rekawa.
Faziemu nie przeszkadza jednak ich stan. Do dziś zakłada je i dumnie nosi po domu. Myślę, że traktuje je trochę jak starych przyjaciół, których ciężko się pozbyć. W końcu tyle wspólnych chwil razem przeżyli, że trudno się dziwić :)
MULGIRIGALA
03.01
Następnego dnia wybraliśmy się na krótką wycieczkę do świątyni Mulgirigala.
Przed wejściem zakupiliśmy bukiety kwiatów (nie było opcji, żebyśmy nie kupili, ponieważ straganiarka nie dawała za wygraną) i weszliśmy na teren świątyni.
Świątynia położona była na wzgórzu o wysokości ponad 200 metrów i by się do niej dostać trzeba było pokonać szereg stromych schodów, z których niektóre wybudowano pod bardzo dziwnym kątem.
Mulgirigala, to tak naprawdę kompleks świątyń wyżłobionych w monolitycznej skale, z których najstarsza pochodzi z III wieku p.n.e.
Wnętrza ozdobiono licznymi statuetkami Buddy i jego uczniów oraz kolorowymi muralami.
W środku mogliśmy podziwiać sceny z życia Buddy i jego 547 wcieleń, czyli tzw. dżataka.
W świątyni znalazło się też miejsce dla bogów hinduskich, którym buddyści również oddają cześć.
Klimat tego miejsca był niepowtarzalny.
Znaleźliśmy się samotnie zagubieni w prastarych murach świątyni, pośród ciszy i otaczającego nas półmroku, w którym od ścian odbijało się jedynie echo i duchy przodków.
Znaleźliśmy się samotnie zagubieni w prastarych murach świątyni, pośród ciszy i otaczającego nas półmroku, w którym od ścian odbijało się jedynie echo i duchy przodków.
Na zewnątrz, w gasnącym świetle dnia, przy małej kapliczce, przynieśli Buddzie swe troski okoliczni mieszkańcy.
A pod czujnym okiem swojego mistrza, mali adepci na mnichów, pogrążeni byli w zadumie.
Niektórym ciekawość nie dawała jednak za wygraną i zamiast skupić się na modlitwie, zerkali co chwilę w naszą stronę.
Razem z zachodzącym słońcem skończyła się nasza wizyta w małej świątyni na szczycie wzgórza i wracaliśmy do hotelu w Tangalle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz