PARACAS
01.07-02.07
Późnym wieczorem dotarliśmy do Paracas. Szczęściu nie było końca, gdy okazało się że znów mamy internet. W końcu można skontaktować się z kolegami i koleżankami, może jeszcze nie śpią. Mieliśmy przecież 7 godzin opóźnienia w stosunku do czasu polskiego. Radość jednak nie trwała długo, bo po całym dniu w trasie dzieciaki padły jak zabite.
Po przebudzeniu wyszłam na taras. Mimo, że byliśmy znów nad Pacyfikiem pogoda nie rozpieszczała nas tego dnia. Co się dziwić, w końcu to peruwiańska zima.
Z samego rana mieliśmy zarezerwowany rejs na Islas Ballestas często nazywane Galapagos dla ubogich ze względu na łatwy dostęp i oczywiście cenę.
Dla ubogich czy nie, mnogość różnorodnych gatunków ptaków była po prostu zachwycająca.
Już w porcie przywitały nas pelikany i kormorany.
Wsiedliśmy do łodzi i ruszyliśmy w rejs.
Po drodze mijaliśmy el Candelabro. Niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia 150 metrowy geoglif wyryty w zboczu wzgórza. Teorii na jego temat jest kilka. Jedni twierdzą, że był to znak nawigacyjny, inni że umieścili go tu piraci, jeszcze inni, że to symbol rytualny.
Paracas, to największy na peruwiańskim wybrzeżu rezerwat przyrody.
Daje on schronienie ponad 160 gatunkom morskich ptaków.
Można tu spotkać między innymi głuptaki,...
…pelikany,...
…kormorany,...
...kurki wodne,...
...i słodkie pingwiny Humboldta...
...oraz lwy morskie i foki, które nieustannie hałasują.
W XIXw guano, czyli ptasie odchody były cennym nawozem i towarem eksportowym. Od konfliktu o guano zaczęła się wojna między Peru i Boliwią a Chile. Wojnę Chile wygrało, a Boliwia utraciła dostęp do morza. A ptaki niczym się nie przejmują i dalej srają na wszystko :)
A tymczasem w porcie…
Halo, halo! Skipper potrzebny od zaraz, czy ktoś chętny na rejs?
Wyspy Ballestas wszystkim bardzo się podobały.
Dobrze już, dobrze. Wiem, że wam się podobało, ale spadajcie już stąd i dajcie „człowiekowi” wypocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz