OPUWO`





OPUWO
27.07 i 29.07

Opuwo, to miasto z całą pewnością wyjątkowe. 
A dlaczego? 



Opuwo jest stolicą regionu Kunene usytuowanego na północy kraju. Leży około 750 km od Windhuk i 120 km od granicy z Angolą. 




 Miasto tętni kolorami i różnorodnością etniczną. Spotyka się tu mieszanka wielu plemion. Ulicami przechadzają się wystrojone w bufiaste suknie kobiety z plemienia Herero, a tuż obok nich paradują półnagie, „czerwonoskóre” Himba.






Kobiety Herero, Himba i te ubrane zwyczajnie, po europejsku, spotykają się na rogu ulicy i plotkują o codziennych sprawach. W końcu są przecież sąsiadkami.





Zastaliśmy tu niewiarygodny widok, który ogromnie nas zachwycił. Żadne inne miasto, które wcześniej lub później zwiedzaliśmy, nie mogło równać się z Opuwo.




Jadąc główną ulicą mijaliśmy szkołę podstawową. Dzieciaki akurat kończyły lekcje i tłumnie wychodziły ze szkoły. 



 

Oczywiście były bardzo zainteresowane siedzącymi w samochodzie białasami. Wciskały nam głowy do okien i pozowały do zdjęć.





Znalazł się wśród nich nawet mały albinos, który wydawał się trochę zaskoczony faktem, że bardziej podobny jest do nas, niż do swoich rodziców i ziomków z klasy.


Nocleg mieliśmy zarezerwowany tuż za granicami miasta w Opuwo Country Lodge. Z hotelu roztaczał się widok na miasto z góry.









Następnego dnia po śniadaniu, podjechaliśmy do centrum na zakupy, by uzupełnić zapasy żywności przed dalszą podróżą.



I tu znów spotkało nas zaskoczenie. W supermarkecie czekała na nas ta sama mieszanka ludzi, co na ulicach.





Przy kasie nastąpiło zderzenie cywilizacji. 
Kiedy Fazi płacił za zakupy, tuż za nim pojawiła się półnaga kobieta. Czuliśmy się trochę jak bohaterowie filmów o podróżach w czasie. Nagle cofnęliśmy się o setki lat i tylko karta kredytowa w rękach Faziego i wypełnione towarami półki przypominały nam, że to dzieje się tu i teraz.
Po prostu czysta abstrakcja. 




Zakupy zrobione, więc czas na tankowanie.



Na stacji benzynowej dorwały nas kobiety z plemienia Dhimba. Podobnie jak Herero i Himba, wywodzą się z ludu Bantu, więc są ich bliskimi kuzynkami. Porozumiewają się w języku Zemba.

 



Kobiety Dhimba przepasają biodra kolorowymi materiałami, a szyje i włosy dekorują kolorowymi koralikami. Często chowają też fryzury pod kolorowymi chustami. Po prostu, jak na Afrykę przystało, są kolorowe.




Taki widok zachwycał nas zawsze najbardziej. Kiedy dziecko głodniało, po prostu brało do buzi mamusiną pierś i najadało się do syta. Mama w tym czasie nie przerywała swoich czynności. Dalej handlowała koralikami lub ugniatała ciasto. Trochę starsze szkraby, które nie spędzały już tyle czasu na rękach, musiały po prostu podpełznąć do matki i wziąć co im się należy.
Piękne, sama natura! 


Wsiedliśmy do jeepa, a przed nami z tumanów kurzu wyłaniały się podróżujące na pakach rodziny. Pewnie jechały z miastowych zakupów do domu na wieś.



My tymczasem jechaliśmy zwiedzać kolejną atrakcję wycieczki, wodospady Epupa. Po drodze zatrzymaliśmy się w wiosce plemienia Himba.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz