FARMA KROKODYLI I CIENFUEGOS





FARMA KROKODYLI
17.04

Z samego rana czekali na nas kierowca Alexei i przewodnik Cesar. Dzisiejszy plan obejmował przejazd przez półwysep Zapata do Trinidadu, z postojami na farmie krokodyli, na plaży Caleta Buena i w mieście Cienfuegos.
Najpierw udaliśmy się na farmę krokodyli. Łodzią motorową popłynęliśmy na małą wysepkę, która pełniła funkcję skansenu. Aby się tam dostać musieliśmy przepłynąć przez kanały namorzynowe i Lagunę del Tesoro, czyli "Jezioro Skarbów". Według legendy, plemię Tainów ukryło tam swoje skarby w obawie przed hiszpańskimi konkwistadorami. 








Proces migracji różnych plemion na Kubę rozpoczął się jeszcze przed naszą erą. W IX wieku na Kubę zaczęli licznie przybywać Tainowie, plemię pochodzące z terenów Wenezueli, które zmuszone było uciekać przed okrucieństwem Karaibów. Tainowie wyparli zamieszkujących Kubę Sibonejów, którzy pomału zaczęli im służyć jako czeladź domowa. 





W skansenie można było dowiedzieć się jak mieszkali Tainowie oraz poznać ich nawyki i codzienne czynności. 



Tą samą drogą i środkiem transportu, czyli motorówką, wróciliśmy na farmę krokodyli.

 




Criadero de Cocodrilos, to hodowla krokodyli kubańskich i kajmanów, która jak wszystko na Kubie, jest państwowa. Przed otwarciem ośrodka w 1962 roku, te dwa gatunki krokodyli były bliskie wyginięcia. Ośrodek okazał się wielkim sukcesem rewolucyjnego rządu i do dziś cieszy turystów.



 Można tu dowiedzieć się więcej o poszczególnych fazach hodowli gadów i oglądać krokodyle od najmniejszych rozmiarów do tych bardziej okazałych.






Małe krokodylki można bez obaw brać na ręce. Przy dotyku zaskakuje ich aksamitna miękkość.




Te natomiast, które mogłyby wgryźć się w skórę, mają założone ochronne opaski na zęby.



Oprócz krokodyli na farmie można było oglądać sympatyczne żółwiki, ryby zamieszkujące jezioro oraz hutie kubańskie, które są endemicznym gatunkiem gryzoni.

 







CALETA BUENA

Jechaliśmy cały czas na wschód, w kierunku Trinidadu. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad i krótką przerwę na plaży Caleta Buena. Podczas gdy ja zajęłam się fotografowaniem okolicy, Fazi spijał zimne piwo,…






... od którego później kręciło mu się w głowie.






Gdy nacieszyliśmy już oczy widokami, wsiedliśmy do żółtej „bestii” i pojechaliśmy dalej.



 Niestety bestia nie wytrzymała napięcia i po drodze złapaliśmy panę. Mieliśmy więc chwilę na przymusową przerwę. 



Podczas gdy Alexei zmieniał koło, ja i Fazi poszliśmy nad ocean.








Sprawne ręce Alexeia szybko poradziły sobie z problemem i chwilę później jechaliśmy dalej.
Po drodze mijaliśmy pracowników, oczywiście państwowych, którzy rozsypywali na poboczu ryż do suszenia.





CIENFUEGOS


W mieście Cienfuegos zatrzymaliśmy się na krótki postój.



Słynny na Kubie Benny More, uznany za jednego z najważniejszych kubańskich piosenkarzy wszechczasów, śpiewał o Cienfuegos tak :
” Cienfuegos es la ciudad que mas me gusta a mi” (Cienfuegos, to miasto które najbardziej mi się podoba). 
Pomnik piosenkarza dumnie stoi na miejskim deptaku. 


Cienfuegos uznawane jest za perłę południa. Jego zabytki pochodzące z początku XIX wieku, przypominają o czasach francuskiego oświecenia. 




Miasto założono w 1819 roku, kiedy to 40 rodzin emigrantów z Nowego Orleanu, Filadelfii i Bordeaux we Francji, sprowadziło się na wyspę, w celu zwiększenia populacji białych.



Stojący na placu Parque Marti łuk triumfalny, to jedyna taka budowla na Kubie. Zbudowany ze składek patriotów, symbolizuje zwycięstwo w wojnie o niepodległość.


Pierwszym białym, który dotarł na Kubę był Krzysztof Kolumb 1492 roku. Kiedy zobaczył wyspę napisał o niej tak:
 „ To najpiękniejszy ląd jaki kiedykolwiek widziały ludzkie oczy”. 
Nie znalazłszy jednak ani złota, ani cennych minerałów, porzucił on Kubę na rzecz Hispanioli, czyli dzisiejszej Dominikany i Haiti. Kolonizację rozpoczął dopiero 20 lat później Diego Velazquez. Pierwsi kolonizatorzy założyli 7 osad, między innymi Hawanę i Trinidad. Wprowadzenie niewolnictwa i europejskie choroby prawie doszczętnie zniszczyły zamieszkujące tu plemię Tainów. Kiedy zaczęło brakować rąk do pracy na plantacjach trzciny cukrowej, Hiszpanie zaczęli sprowadzać Afrykańczyków. Trwające 200 lat okrutne rządy Hiszpanów, zostały zakończone dzięki  wojnom wyzwoleńczym. Urodzeni na Kubie hiszpańscy potomkowie, którzy sprzeciwiali się niewolnictwu, zaczęli coraz częściej wzniecać wyzwoleńcze powstania. Największym bohaterem tamtych czasów był Jose Marti. Poeta i wizjoner, który mimo wygnania na obczyznę, po pierwszej wojnie wyzwoleńczej, nie porzucił ojczyzny i założył Kubańską Partię Rewolucyjną, która poprowadziła Kubańczyków do zwycięstwa. Niestety Marti był lepszym oratorem niż żołnierzem. W 1895 roku, kiedy tylko przybył na Kubę organizując jedno z kolejnych powstań, wziął udział w bitwie. Szarżując na białym koniu, odziany w czarny strój, był tak widoczny na polu walki, że został niechybnie postrzelony. Zamiast zostać pierwszym prezydentem wolnej Kuby, Marti został bohaterem i męczennikiem wyzwoleńczych walk. Kiedy już cała Kuba stała w ogniu (ponieważ rebelianci palili wszystko na swojej drodze, by zniszczyć plantacje trzciny cukrowej i pogrążyć gospodarczo kolonizatorów) i zginęło już tysiące osób, do walk przeciwko Hiszpanom włączyło się USA. Był to początek końca hiszpańskiej kolonii. Kuba stała się niepodległą republiką w 1902 roku.


 



Póki co, to tyle na temat historii, aczkolwiek jeszcze do niej wrócę, bo przecież jakżeby można pominąć wspaniałego Fidela Castro i wielkiego Che Guevarę.

Dalej udaliśmy się do Palacio de Valle, który swym stylem przypominał pałac z tysiąca i jednej nocy. Była to mieszanka stylów od romańskiego, przez gotyk i barok, do hiszpańskiego morisco i mudejar. Właściciel tego cacka, żyjący w 1917 roku, najbogatszy kubański handlowiec, miał widać wizję. 





Na dachu pałacu urządzono taras z kawiarnią, na którym czas umilała nam orkiestra. Kuba, to wyspa muzyki i tańca. Na każdym rogu i w każdej restauracji przygrywa jakaś kapela. 


Wieczorem zajechaliśmy do Trinidadu. Ustrojony w serduszka pokój przypomniał nam, że następnego dnia jest nasza rocznica :)




Zdążyliśmy tylko pójść na kolację i położyliśmy się spać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz