CHIANG MAI
17.02
Chiang Mai, to miasto leżące na północy Tajlandii, na obszarze górskim. Nazwa miasta oznacza "nowe miasto", choć liczy sobie ponad 700 lat. Jego okolice zamieszkują plemiona żyjące w wioskach rozsypanych po górach porośniętych tropikalną dżunglą. Plemiona stanowią ok. 2% ludności całego kraju.
Większość z nich posiada własny dialekt, zwyczaje, stroje i religię. Dominującym wierzeniem jest animizm, czyli wiara w to, że wszystko co nas otacza posiada duszę - zwierzęta, rośliny, góry, rzeki, przedmioty a nawet piorun czy wiatr.
Plemię Hmong
Plemię Hmong lub po tajsku Meo przybyło do Tajlandii z Laosu. Ze względu na różnice w stroju dzielą się na Meo czarnych i niebieskich, Meo białych i Meo pstrych. Hmongowie wierzą, że w ludzkim ciele żyje kilka dusz, a każda z nich odpowiedzialna jest za coś innego. Najważniejsza jest jednak dusza mieszkająca w sercu, dlatego by ją chronić najlepiej zamknąć ją w ciele. A do zamknięcia służy locket, czyli rodzaj kłódki doczepianej do naszyjników. Ponadto, najlepiej jeśli ozdoby wykonane są ze srebra, ponieważ to właśnie ten metal posiada niezwykłą moc, która potrafi chronić przed złem.
Mnich też człowiek i czasem potrzebuje wyskoczyć na zakupy.

Laura prezentowała nam odświętny stój Hmongów, który przywdziewają np. przy okazji święta Nowego Roku. Wtedy to spotykają się różne klany plemienia i grają w grę zwną pov pob polegającą na tym, że dwa rzędy kobiet i mężczyzn rzucają do siebie szmacianą piłeczką, a kto nie zdoła jej złapać musi oddać fant, który następnie należy wykupić. No i zaczyna się flirt. Takie święta, to czasami jedyne okazje, by poznać chłopca z innego klanu, a nawet kandydata na męża.
Panu z plakatu nasza Lalka też się chyba spodobała.
Miki, choć mniej chętnie niż Laura, dał się namówić na przebieranki. W końcu ktoś musiał zaprezentować też strój męski.

Wioska plemienia Meo była jedyną z tak pięknie utrzymanymi ogrodami.
A w przydomowym ogródku? Mak lekarski…, który jak się okazało wywodzi się z Azji. Po wysuszeniu soku mlecznego z niedojrzałych makówek można otrzymać opium, często stosowane niegdyś w Azji jako środek odurzający.
Tatuś pozazdrościł dzieciom i też postanowił się przebrać.
Przynajmniej teraz pamiętamy, że północne rejony Tajlandii słyną z uprawy truskawek.
Swiątynia Doi Suthep
Doi Suthep jest jedną z najważniejszych świątyń w całej Tajlandii. Położona jest na wzgórzu i prowadzą do niej 300 stopniowe schody ozdobione wizerunkiem mitycznego węża Naga. Świątynia powstała w XVI wieku, kiedy to poza miasto Chiang Mai wysłano słonia z relikwiami Buddy. Gdy słoń wszedł na wzgórze stanął, okęcił się trzy razy i klęknął. Uznano, że Budda życzy sobie, by właśnie w tym miejscu powstała świątynia. Wewnątrz złotej czedi, która przepięknie mieni się w słońcu, przechowywane są relikwie Buddy, a dokładnie jego kość z lewej nogi.
Również w Chiang Mai postanowiliśmy pozostawić cząstkę siebie na pamiątkę i wypisać nasze imiona na materiale, którym owinięta zostanie stupa.
A tutaj dzieciaki przyklejają monety do tablicy. Ale uwaga ! bo jeśli spadną życzenie się nie spełni.
Kiedy my byliśmy pochłonięci rysowaniem serduszka i przyklejaniem drobniaków, Sue w tym czasie poszła poprosić mnicha o błogosławieństwo i parę porad. W buddyjskiej świątyni trzeba pamiętać o tym, by podczas modlitwy nasza głowa znajdowała się niżej niż głowa posągów Buddy, ale także i mnicha, który jest od nas bardziej oświecony i w ten sposób okazujemy mu szacunek. Należy również pamiętać o tym, by zdjąć buty przed wejściem do świątyni oraz by siadać z nogami podciągniętymi pod siebie, gdyż nie wolno wyciągać stóp w kierunku Buddy.
Na koniec dzwoniliśmy jeszcze dzwonami na szczęście.
Dosłownie cała świątynia poobwieszana była dzwonkami, na których wierni wypisywali swoje imiona i życzenia. Z każdym powiewem wiatru dzwonki dzwonią, a wszelkie prośby unoszą się wraz z melodią ku niebu.
Cały kompleks położony jest na wzgórzu i prowadzą do niego 300 stopniowe schody ozdobione wizerunkiem mitycznego węża Naga.
Na schodach świątyni Laura spotkała dziewczynki z plemienia Hmong.
A z tego targu przed świątynią pochodzi figurka Buddy, która okazała się za duża do naszej walizki. Dlatego walizka dostała się w spadku Sue, a my zmuszeni byliśmy kupić większą.

Nocny trag w Chiang Mai
Nocny targ odwiedziliśmy dwa razy. Pierwszy raz z Sue, drugi raz poszliśmy tam sami. Jest to idealne miejsce, by wybrać się na kolację, a przy okazji zakupić parę pamiątek.
Targ posiada naprawdę bogatą ofertę kulinarną, każdy znajdzie tu dla siebie coś dobrego.
Posiłek można spożyć przy akompaniamencie tajskiej muzyki.
Ten pan tworzył z mydełek małe dzieła sztuki.
Park słoni Maetang i rejs tratwami
18.02
Słoń, to symbol Tajlandii. Od zawsze był czczony przez Tajów, a jego wizerunek często pojawia się w miejscach sakralnych. Słonie wykorzystywano w bitwach i do transportu drewna. Biały słoń, który należał do najrzadszych, miał rangę słonia królewskiego i kto takiego posiadał musiał oddać go władcy. Taki słoń nie musiał już więcej pracować. Tajowie wierzą również, że przejście pod brzuchem słonia przynosi szczęście. Dziś, w dobie turystyki, kiedy słonie nie muszą już dźwigać drewnianych kłód, powstało w Tajlandii wiele ośrodków opiekujących się słoniami, gdzie można przy okazji na nich pojeździć. Wszystkie te ośrodki oferują podobne atrakcje. Przypomina to trochę nasze stadniny koni.
Recykling pełną parą, nic nie może się zmarnować. Nawet odchody słoni, które wykorzystuje się do produkcji papieru, z którego później robi się ramki do pamiątkowych zdjęć.
Na szczęście ramki nie śmierdzą :)

Następnym punktem programu była przejażdżka bryczką zaprzęgniętą w bawoły.
A na koniec rejs tratwami.
Po drodze widzieliśmy słonie z opiekunami podczas kąpieli. Wtedy wyglądały na najszczęśliwsze.
Plemię Padaung
Plemię Padaung należy do podgrupy plemienia Karenów. Pochodzi ze wschodniej Birmy. Część członków plemienia uciekła do Tajlandii przed prześladowaniami i społecznymi niepokojami w kraju. Kobiety znane są z tego, że zdobią swoje szyje mosiężnymi obręczami. Skąd wzięła się ta tradycja? Na to teorii jest kilka. Pierwsza z nich głosi, że miało je to uchronić przed atakami dzikich zwierząt, gdy zostawały same, podczas gdy mężczyźni udawali się na polowanie. Druga, że miało to zapobiegać zdradom, ponieważ stawały się nieatrakcyjne dla innych mężczyzn. A nawet gdy udało się którejś zdradzić, mąż zdejmował jej wtedy obręcze i umierała nie mogąc utrzymać samodzielnie szyi. Jedyne, co dziś wiadomo, to że obręcze wcale nie wydłużają szyi, ale przez swój nacisk obniżają i deformują obojczyk i żebra. Szyja wydaje się wtedy dłuższa, choć wcale tak nie jest.
Dziewczynkom zakłada się pierwsze obręcze już w wieku około 5 lat i co roku dokłada kolejne. Całość może ważyć nawet kilka kilogramów. Niestety jeśli kobiety chciałyby skończyć z tradycją, tajski rząd im tego nie ułatwia odrzucając wszelkie wnioski o wyjazd z kraju. Panie mają po prostu przyciągać turystów.
A to chwila normalności. Powrót dzieci ze szkoły.
Plemię Akha
Przed wioską Karenów mają porozstawiane swoje kramiki panie z innych plemion. Oczywiście wszystkie w tradycyjnych strojach.
Mogliśmy tu spotkać przedstawicielki górskiego plemienia Akha. Plemię to wywodzi się z Tybetu. W życiu codziennym Akha zajmują się uprawą ryżu, którego pierwsze ziarnko według legendy dostali od smoka. Według nich ryż i każdy element natury posiada swą duszę. Do każdej wioski natomiast wchodzi się przez bramę, której strzegą duchy chroniące wioskę i jej mieszkańców. Jednak Akha najbardziej znani są ze swego fantazyjnego nakrycia głowy. Czapki, które chętnie zakładają przy każdej okazji, ozdabiane są koralikami, starymi monetami i pomponikami. Wszystko wyglądałoby pięknie, gdyby nie zęby, którymi straszą. Czarne uzębienie zawdzięczają żuciu betelu. Podobno robią to, uwaga!… z dbałości o zęby, które dzięki temu mniej się psują. Ale oczywiście powszechnie wiadomo, że betel, to po prostu używka, najpopularniejsza zaraz po alkoholu, tytoniu i kawie.
Hodowla orchidei
Opuszczając plemienne wioski udaliśmy się do hodowli orchidei. Po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć jak te piękne kwiaty są uprawiane.

Góra Inthanon
19.02
Kolejnego dnia udaliśmy się na najwyższą górę w Tajlandii. Jej wysokość wynosi 2565 metrów. Na szczęście mieliśmy ze sobą kurtki, ponieważ było dość zimno. Na terenie Parku Narodowego Inthanon oprócz góry dumnie wznoszą się naprzeciwko siebie dwie świątynie. Jasna poświęcona jest królowej, natomiast ciemna królowi.
Wioska plemienia Meo
Następnie wstąpiliśmy do jeszcze jednej wioski plemienia Meo. Dopiero tutaj mogliśmy poczuć spokój, sielankę, dżunglę i górski klimat oraz przyjrzeć się prawdziwemu życiu mieszkańców.
Panie strasznie narzekały na ból pleców, więc Sue pospieszyła im z pomocą. Trzeba dłuugo się nasiedzieć żeby utkać taką chustę.
Wodospad Wachirathan
W drodze powrotnej z Doi Inthanon podjechaliśmy pod wodospad Wachirathan.
…a później poszliśmy posłuchać szumu wodospadu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz