OAXACA



OAXACA
30.01

Zaraz po przybyciu na miejsce poszliśmy coś przekąsić. Wszyscy zamówiliśmy sobie potrawy typu kurczak w mole, oprócz Mikołaja, który zajadał się robakami.


Postanowił spróbować chapulines, czyli prażonych koników polnych.





Chyba zasmakował w robalach, bo po wyjściu z restauracji, skusił się na gusano z pobliskiego targu, czyli gąsienicę z agawy.




Targowisko tętniło życiem. Można tu było dostać wszystko. Od jedzenia po ubrania i pamiątki.






Po sutym obiedzie przyszła pora na deser. Dzieciaki wybrały sobie pyszne lody.








Ze względu na to, że zrobiło się późno, pozostał nam wieczorny spacer po starówce, połączony z wizytą w katedrze. 





Oaxaca, to miasto narodzin wspomnianego już Benito Juareza, pierwszego prezydenta pochodzenia indiańskiego.




Jest to również miasto, w którym czuć artystyczną duszę jego mieszkańców.
Prawie na każdym rogu znajduje się jakaś artystyczna galeria. 



Najlepszą pamiątką ze stanu Oaxaca są ręcznie malowane figurki zwierząt, zwane alebrijes.


W mieście zwiedzaliśmy katedrę Santo Domingo...




…z cudownie zdobionym sklepieniem przedstawiającym drzewo genealogiczne władców.



Po wyjściu z kościoła było już zupełnie ciemno. Zauważyliśmy wtedy, że rogalik księżyca układa się zupełnie inaczej niż u nas. Po prostu wygodnie sobie leży. Dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, dlaczego postać Matki Boskiej stoi często na leżącym półksiężycu.




Po drodze zaliczyliśmy jeszcze jeden kościół. Trzeba przyznać, że w tylu kościołach, co podczas wycieczki po Meksyku, nigdy nie byliśmy :) 
Kiedy przyszedł dzień, w którym nie zwiedzaliśmy żadnego kościoła, Miki zaczął się naigrywać, że to dzień stracony i dziś to mu się wcale nie podoba :) 


W Meksyku temperatury sięgały dwudziestu kilku stopni i tylko szopki w kościołach przypominały nam o tym, że trwał okres świąteczny.


A z tego jegomościa największy ubaw miały dzieciaki, gdy stwierdziły, że już nikt nie chce zostawać ministrantem i trzeba stawiać sztucznych.


Kiedy wieczorem Laura i Miki odpoczywali w hotelu, który notabene przerobiony był z klasztoru (tak na wypadek gdyby komuś brakowało jeszcze kościołów:),…




…my wyszliśmy sobie na krótki spacer, żeby chłonąć artystyczną atmosferę miasta.







31.01

W Oaxaca spędziliśmy dwie noce. Był to nasz punkt wypadowy do kolejnych atrakcji, czyli Monte Alban, Mitla i Tule.





Całe przedpołudnie spędziliśmy poza miastem. Resztę dnia, po powrocie do Oaxaca, spożytkowaliśmy na zakup pamiątek. 



Wieczorkiem natomiast klimatyczna kolacja przy świecach zapalanych przez mnichów :)




Z Oacaxa udaliśmy się do Tuxtla Gutierrez, zwiedzając po drodze Wodospad Hierve el Agua.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz