HERERO
26.07
Kierując się ze Spitzkoppe w stronę regionu zwanego Damaraland, mijaliśmy coraz więcej malowniczych wiosek i spotykaliśmy coraz więcej plemion.
Pierwsze na naszej drodze pojawiły się panie z plemienia Herero.
Plemię Herero jest blisko spokrewnione z plemieniem Himba, które było w przeszłości jego częścią. Kiedyś ich tradycyjne stroje wyglądały tak samo. Panie ubrane były w skórzane spódnice i dodatki.
Oba plemiona wywodzą się z ludu Bantu, który przybył na tereny Namibii około 350 lat temu. Mają wspólny język i kulturę, czasem mieszkają w tych samych wioskach i żenią się ze sobą.
Dziś jednak kultywują odmienne tradycje, a przede wszystkim inaczej się noszą. Obecny strój pań Herero pochodzi z XIX wieku, z czasów, kiedy Namibia była niemiecką kolonią. Kobiety wzorowały się na żonach niemieckich misjonarzy. Piękne wiktoriańskie suknie ozdobione są dodatkowo kapeluszem przypominającym krowie rogi. Zwierzęta te są bardzo ważne dla ludu Herero, gdyż są oni pasterzami żyjącymi z hodowli krów i uprawy roli. Tradycyjne plemienne przysłowie głosi
Plemię Herero jest blisko spokrewnione z plemieniem Himba, które było w przeszłości jego częścią. Kiedyś ich tradycyjne stroje wyglądały tak samo. Panie ubrane były w skórzane spódnice i dodatki.
Oba plemiona wywodzą się z ludu Bantu, który przybył na tereny Namibii około 350 lat temu. Mają wspólny język i kulturę, czasem mieszkają w tych samych wioskach i żenią się ze sobą.
Dziś jednak kultywują odmienne tradycje, a przede wszystkim inaczej się noszą. Obecny strój pań Herero pochodzi z XIX wieku, z czasów, kiedy Namibia była niemiecką kolonią. Kobiety wzorowały się na żonach niemieckich misjonarzy. Piękne wiktoriańskie suknie ozdobione są dodatkowo kapeluszem przypominającym krowie rogi. Zwierzęta te są bardzo ważne dla ludu Herero, gdyż są oni pasterzami żyjącymi z hodowli krów i uprawy roli. Tradycyjne plemienne przysłowie głosi
„ Herero bez krów jest niczym”.
Jednak historia plemienia Herero jest bardzo smutna i poruszająca, a wszystko za sprawą niemieckich kolonistów.
Kiedy niemieccy osadnicy zaczęli ograniczać ludziom dostęp do wody i ziem, plemię Herero zbuntowało się i w 1904 roku, pod wodzą Samuela Maharera, wybuchło powstanie. Niemcy, którzy zamieszkiwali ówczesną Niemiecką Afrykę Południowo-Zachodnią, czyli dzisiejsze tereny Namibii, nie mogli sobie poradzić z powstańcami. Posiłki przybyły prosto z Niemiec pod postacią 15 000 wojsk i okrutnego generała Lothara von Trotha. Jedynym celem tego człowieka była eksterminacja tubylczej ludności. W efekcie zabito tysiące ludzi, a ocalałych wygnano na pustynię Omaheke i pilnowano, by nie mieli dostępu do źródeł wody. Z głodu i pragnienia ginęli więc kolejni ludzie. W sumie Niemcy zamordowali 65 000 członków plemienia Herero, co stanowiło 80% populacji i 10 000 członków plemienia Nama, które przyłączyło się do zbuntowanych Herero.
W tym samym czasie, w 1905 roku, w zatoce Shark Island powstał najokrutniejszy wynalazek tamtych i przyszłych czasów - obóz zagłady. Palce maczał w nim Heinrich Goring, ojciec Hermana Goringa. Więźniowie byli zmuszani do morderczej pracy przy budowie linii kolejowej, a niezdolnych do pracy likwidowano lub prowadzono na nich pseudo badania medyczne.
Niewielu Europejczyków interesowało się ludobójstwem w ówczesnej Afryce, a i dziś mało kto o tym pamięta. Był jednak pewien 15 letni chłopiec, który pilnie śledził wszystkie doniesienia z czarnego lądu i ekscytował się „bohaterstwem” Niemców i „barbarzyństwem” afrykańskich plemion. Nazywał się Adolf Hitler. Kiedy w 1933 roku doszedł do władzy, dobrze wiedział gdzie szukać inspiracji i kogo zaprosić do współpracy.
Udokumentowana eksterminacja plemion Herero i Nama, to pierwsze ludobójstwo XX wieku.
Na szczęście plemię przetrwało i mogliśmy spotkać na naszej drodze wystrojone w piękne, kolorowe suknie, uśmiechnięte kobiety Herero.
Kawałek dalej spotkaliśmy pierwsze kobiety i dzieci z plemienia Himba.
(Więcej o nich piszę jednak na specjalnie poświęconej dla nich stronie).
(Więcej o nich piszę jednak na specjalnie poświęconej dla nich stronie).
Były to typowe handlary, które czekały na turystów z rozłożonymi straganami.
Zagubiliśmy się na chwilę pośród straganów i oczywiście nie dało rady wyjść bez kilku bransoletek.
Poza tym wciskały głowy do samochodu i wyciągały od nas wszystko, co nadawało się do spożycia. Łącznie z naczętą przez Laurę fantą :)
Tuż przy drodze podziwialiśmy pierwsze zabudowania Himba.
Widok poniżej należy w Afryce do codzienności. Kto większy szczęściarz ten jeździ po wodę ciągniętą przez osły bryczką. Kto nie jest szczęśliwym posiadaczem zwierzęcia i pojazdu, ten musi przemierzać kilometry pieszo z baniakiem na głowie.
Przechodzące przez drogę zwierzęta również należą do codzienności. Dlatego właśnie nie zaleca się jeżdżenia po zmroku. Nigdy nie wiadomo co wyskoczy nam przed samochód.
Kolejne zabudowania…
…i wielkimi krokami zbliżaliśmy się do skansenu ludu Damara.
DAMARA
Ojczyzną ludu Damara jest północny region Namibii, czyli Damaraland.
W 1995 roku na terenie Namibii powstała organizacja pozarządowa o nazwie NACOBTA (Namibian Community Based Tourism Assistance Trust), której celem jest włączanie i angażowanie do przedsięwzięć turystycznych rdzennych plemion Namibii.
Pod szyldem oraganizacji prowadzone są kempingi, sklepy oraz tradycyjne wioski plemienne tzw. Living Museum, które właśnie zwiedzaliśmy.
Projekty takie prowadzone są najczęściej na terenach tzw. home-lands, na które przesiedlano masowo ludność plemienną wskutek polityki apartheidu, podczas protektoratu RPA.
A jak to wygląda od podszewki?
Najpierw odtwarza się dawną wioskę, taką w jakiej mieszkali pradziadkowie. Choć szczerze mówiąc nie widzieliśmy dużej różnicy między dawną wioską, a dzisiejszą :) Wyjeżdżając z living museum mijaliśmy prawdziwe wioski, które dla nas wyglądały tak samo, jak te wybudowane na potrzeby turystyki. Ale to tak na marginesie.
Dalej ubiera się miejscową ludność w tradycyjne stroje, uczy tradycyjnych śpiewów, tańców oraz rozpoznawania wykorzystywanych niegdyś w medycynie ludowej ziół.
Następnie wymyśla się cennik i robi przeszkolenie jak postępować z turystą. Czyli nie prosimy o napiwki, podkoszulek, czy o coś do jedzenia i nie zawyżamy cen pamiątek. W wiosce koniecznie musi być przewodnik znający angielski, który objaśni białasowi znaczenie tańców i zwyczajów.
Ponadto w wiosce powinny się znaleźć wszystkie grupy wiekowe, od niemowlaka do staruszka, by turysta miał pogląd jak wyglądał przekrój dawnego społeczeństwa. Rodziny natomiast winny się wymieniać, by każdy w okolicy miał okazję do zarobku.
Wszystko to brzmi może śmiesznie, jednak to świetna idea na zachowanie dawnych kultur. Pomysł Living Museum, to wspaniała droga do uratowania ginących, w dobie cywilizacji, plemion. Ludzie ci kultywują dawne tradycje i przekazują je swoim dzieciom, ucząc w ten sposób kolejne pokolenia. Mają poczucie własnej godności i dumy ze swych wielowiekowych obyczajów.
W wiosce ludu Damara mogliśmy podziwiać wspaniałe tańce i posłuchać przepięknych śpiewów,…
Przewodniczka tłumaczyła nam do czego służyły różnego rodzaju rośliny...
...a panowie pokazywali jak wyrabiano narzędzia,…
…rozpalali ogień bez użycia zapałek…
i uczyli nas tradycyjnej gry. Choć do dzisiaj nie kumamy jej zasad :)
Takie skanseny, to nie tylko nauka dla przyszłych pokoleń, ale i dla nas, ludzi zachodu (a raczej dalekiej północy, patrząc z perspektywy Afryki).
Podobała nam się każda spędzona chwila z ludem Damara. Wiele dowiedzieliśmy się o ich tradycji i zwyczajach. Było to dla nas bardzo pouczające doświadczenie.
Po wizycie w wiosce Damara pojechaliśmy do Twyfelfontein z zamiarem obejrzenia kolejnych rysunków naskalnych.
Twyfelfontein, to miejsce, w którym Buszmeni pozostawili ponad 2 500 wyrytych w skałach petroglifów. Najstarsze z nich mają około 10 000 lat. Ponadto jest to jedyne miejsce w Namibii wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Niestety rysunki zamknięto nam przed nosem. Pozostało nam więc tylko iść do restauracji, zamówić suty obiad i utopić smutki w Rock Shandy.
Z Twyfelfontein żegnały nas... kolorowa jaszczurka i afrykańska kuropatwa. A my ruszyliśmy w kierunku Palmwag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz