PUEBLA
29.01
Do Puebla dojechaliśmy, gdy już się ściemniło i od razu wybraliśmy się na wieczorny spacer.
Pełna nazwa miasta, to Puebla de los Angeles, czyli Miasto Aniołów. Według legendy aniołowie zstąpili z niebios, by wyznaczyć kształt miasta.
Puebla słynie najbardziej z dwóch rzeczy:
biało-niebieskiej ceramiki i potrawy mole poblano, czyli kurczaka lub indyka w czekoladowym sosie mole z dodatkiem chili. Potrawę wymyśliła podobno naprędce pewna zakonnica, która miała ugotować coś wyjątkowego na przybycie biskupa. Potrawa wszystkim zasmakowała i niebawem zyskała popularność.
Bardzo charakterystycznym elementem miasta są też zdobione ceramicznymi płytkami fasady domów.
Nam Puebla będzie się jednak najbardziej kojarzyć z zakupem sombrero, gdyż to właśnie na tutejszym targowisku Miki zakupił je sobie na pamiątkę.
Sombrero początkowo było używane w Hiszpanii, skąd w XVI wieku trafiło do hiszpańskich kolonii.
Ze względu na podobieństwo kształtu jedna z galaktyk w kosmosie została nazwana Galaktyką Sombrero.
Rynek główny, zwany podobnie jak w innych miastach Zocalo, służył kiedyś jako miejsce do wystawiania sztuk teatralnych, organizowania korridy oraz dokonywania egzekucji.
Przy Zocalo wznosi się katedra z największymi w Meksyku wieżami świątynnymi.
Katedrę budowano na przełomie XVI i XVII wieku przez kilkadziesiąt lat. Stąd wzięło się powiedzenie „oddam Ci pieniądze jak wybudują katedrę”, czyli nie wiadomo kiedy :)
Niestety po obejrzeniu katedry musieliśmy przerwać zwiedzanie, ponieważ Lalka zaczęła skarżyć się na ból brzucha.
Wystarczyło na szczęście ciepłe łóżeczko w hotelu i ziołowa herbatka i wszystkie boleści minęły.
Na koniec można dodać, że w Puebli działa fabryka Volkswagena i to stąd właśnie pochodzi ostatni wyprodukowany egzemplarz garbusa.
Następnego dnia wsiedliśmy wprawdzie nie do garbusa, lecz do busa i udaliśmy się na peryferie Puebla, do miejscowości Cholula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz