BALI ULU WATU



BALI
20.08-30.08

Indonezja,... kraj tysiąca wysp, to właśnie tutaj rzucił nas los tego lata. Jadąc do Indonezji zupełnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Okazało się, że zastaliśmy tam uśmiechniętych ludzi, piękne świątynie i wspaniałą przyrodę. Najbardziej zachwycił nas fakt, że mimo rzesz turystów wyspy zachowały swój autentyczny charakter. Nawet na Bali, najbardziej komercyjnej ze wszystkich wysp, można było poczuć smak codzienności oraz odkryć prawdziwe życie i wierzenia mieszkańców tej wspaniałej wyspy.

Wylot mieliśmy bardzo wygodnie, bo z Poznania. Dalej przez Frankfurt, Singapur, do stolicy Indonezji Dżakarty, która znajduje się na wyspie Jawa i stamtąd ostatni lot do Denpasar na Bali. Jak już wspominałam Indonezja, to kraj wyspiarski i składa się z 17 508 wysp, z czego około 6 000 jest zamieszkanych.


Po wylądowaniu na Bali, udaliśmy się od razu do hotelu. 




PURA ULU WATU
20.08

Po krótkiej regeneracji sił, wynajęliśmy taksówkę i udaliśmy się do świątyni Pura Ulu Watu. Pura po indonezyjsku znaczy tyle co świątynia. Bali, jako jedyna wyspa w Indonezji jest ostoją hinduizmu, który wyznaje niecałe 2% społeczeństwa. Największą część stanowią muzułmanie. Islam wyznaje aż 87 % ludności kraju. Katolików jest natomiast niespełna 3%. 

Wygłodniali po podróży, postanowiliśmy coś zjeść. Pierwsze balijskie danie, jakiego spróbowaliśmy przed świątynią, to nasi goreng.




Przepięknie położona na stromym klifie, wzniesiona z białego kamienia koralowego i licząca sobie ponad tysiąc lat świątynia Uluwatu, strzeże wyspy przed złymi demonami, które zamieszkują morskie głębiny.





Uluwatu, to jedna z dziewięciu najważniejszych świątyń na wyspie. Czci się tutaj boginię Dewi Danu, patronkę górskich jezior i rzek. Podobno wzniesienie, na którym zbudowana jest świątynia, to nic innego jak statek bogini zamieniony w skałę. Niegdyś pływała nim po morzach, a dziś strzeże Balijczyków przez złymi duchami i demonami.






Bogini pilnowana jest przez małpy, które uważane są za  święte. Dlatego łażą gdzie chcą i robią co chcą.





Małpy, które grasują po Bali, to makaki.






Cwaniary wykorzystują swoją uświęconą pozycję i dokazują w najlepsze. Bardzo szybko można pozbyć się przy nich okularów, aparatu,




... a nawet butów. Kradną wszystko co popadnie.


 Wizyta w świątyni zakończona była pokazem tradycyjnego "małpiego tańca" Kecak. Taniec ten opowiada historię dzielnego małpiego generała Hanumana, który uratował księżniczkę Sitę z rąk złego króla demonów Rawana. Taniec prezentowany jest czasem nawet przez setkę mężczyzn, ubranych w czarno-białe kraciaste chusty, przepasające biodra. Jest wykonywany w celu odpędzenia złych duchów, czyli coś jak rytuał egzorcystyczny.









Na koniec dnia kolacja w hotelu…


…i szybciutko do wyrka, bo trzeba było przecież odespać męczącą podróż.


Następny dzień obfitował w wiele atrakcji. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz