BANGKOK


TAJLANDIA 
11.02-29.02

Po raz pierwszy w historii naszej rodziny postanowiliśmy nie jechać w czasie ferii na narty, lecz uciec w ciepłe klimaty, by podładować akumulatory na kolejne chłodne miesiące. Po długiej zimie wszyscy spragnieni byliśmy słońca i odpoczynku. Długo zastanawialiśmy się nad najlepszym wyborem. W końcu stwierdziliśmy, że bezpiecznym i ciekawym kierunkiem dla nas wszystkich wydaje się Tajlandia. Azję znaliśmy z poprzednich podróży do Chin oraz Indonezji i bardzo przypadła nam do gustu. Doszliśmy więc do wniosku, że chętnie znów udamy się całą czwórką w te rejony. Lecieliśmy z Warszawy przez Moskwę, prosto do Bangkoku.


BANGKOK 
12.02- 13.02
Miasto Aniołów, Wielkie Miasto Nieśmiertelnych, Wspaniałe Miasto Dziewięciu Klejnotów, Siedziba Króla, Miasto Królewskich Pałaców, Dom Wcieleń Boskich, Wzniesiony przez Wiśwakaramana na Polecenie Idry. Tak brzmi pełna nazwa Bangkoku i jest to zarazem najdłuższa nazwa geograficzna na świecie, wpisana do Księgi Guinessa. Mówi się, że Bangkok jest zmienny jak kobieta i chyba tak właśnie jest. Z jednej strony możemy podziwiać tam piękne stare świątynie, królewskie pałace i jak wyjętą sprzed wieków Thon Buri, z drugiej natomiast nowoczesne dzielnice i drapacze chmur.


Khao San

Mimo męczącej podróży postanowiliśmy od razu zacząć zwiedzanie. Pierwszym punktem była tętniąca życiem ulica Khao San, która stanowi bazę wypadową dla wielu turystów. 









To właśnie tutaj po raz pierwszy spróbowaliśmy pysznego Pad Thai.



  Oddaliśmy się także w ręce masażystów stóp. A co, w końcu należało się naszym zmęczonym po wielogodzinnej podróży nogom!




Targ kwiatowy

Następnego dnia spotkaliśmy się z naszą przewodniczką Sue, z którą zaczęliśmy zwiedzanie Bangkoku. Pierwszym punktem był targ kwiatowy, a że znaleźliśmy się tam w przeddzień Walentynek, które jak się okazało są również obchodzone w Tajlandii, targ tonął w różu i czerwieni.






Wielki Pałac i Wat Phra Kaeo

Następnym punktem w programie był Wielki Pałac wraz z kompleksem świątynnym Wat Phra Kaeo, którego bram strzegą wielkie posągi demonów. 





 Obejrzeć tam mogliśmy najświętszą tajską relikwię, czyli Szmaragdowego Buddę. Jest to mały, bo zaledwie 75 centymetrowy posążek, zrobiony z jednego kawałka jadeitu. Według legendy został odnaleziony w Chiang Mai, kiedy to piorun uderzył w tamtejszą świątynię i rozkruszył beton, w którym ukryta była figurka. Budda zdobiony jest w różne, drogocenne szaty, w zależności od pory roku.


Wielkie wrażenie zrobiła na nas złota Czedi, czyli stupa zbudowana wprawdzie z gipsu lecz pokryta w całości szczerozłotymi listkami mozaikowymi sprowadzonymi z Włoch na rozkaz króla Ramy V. Cała konstrukcja Czedi podtrzymywana jest przez mityczne postaci o charakterystycznie wygiętych rękach.





Dusit, to sala audiencyjna. Jej zielony dach z czerwono-złotymi obramowaniami wieńczy wieża w kształcie królewskiej korony. Natomiast typowe dla buddyjskich świątyń wykończenia dachu mają przypominać palce wskazujące niebo i są stylizowane na Garudę, czyli mitycznego pół ptaka pół człowieka. Ciekawostką było to, że stopnie schodów do Dusit zaczynają się bardzo wysoko, ponieważ król wychodząc z sali audiencyjnej wsiadał bezpośrednio na słonia.



Główna rezydencja króla, czyli Chakri Maha Prasat, zbudowana przez Ramę V, nazywana jest "cudzoziemcem w tajskim kapeluszu". Król Rama V,  który był wielkim wielbicielem europejskiej kultury,  nie mógł się zdecydować, czy postawić klasyczny europejski pałac, czy tradycyjną tajską siedzibę królów. Dlatego połączył dwa w jednym i do europejskiej budowli dodał trzy tajskie wieże. 
Zresztą, tak na marginesie, to właśnie Rama V sprowadził z Anglii do Tajlandii pierwszy samochód i dlatego w Tajlandii obowiązuje ruch lewostronny. Ponadto był to pierwszy król, który odwiedził Europę.




Wat Po

Wat Po, czyli świątynia leżącego Buddy jest miejscem, gdzie zgromadzono ponad 1000 wizerunków Buddy. Jednak tym najważniejszym jest posąg Buddy przechodzącego w stan nirwany, którego zdobione masą perłową ornamenty podeszew przedstawiają 108 stopni buddyjskiego oświecenia. Posąg ma 46 m długości i 15 m wysokości. Warto dodać, że świątynia Wat Po stała się zaczątkiem pierwszego tajskiego uniwersytetu i utworzono tu akademię tajskiej medycyny naturalnej oraz  masażu. 






Na zdjęciu dzieciaki wrzucają drobniaki do 108 ustawionych w rzędzie skarbonek, co ma oczywiście zapewnić szczęśliwe życie. Tajowie uwielbiają różne przesądy i gesty "na szczęście".



Thon Buri i Rejs po Menamie

Popołudniem wybraliśmy się na rejs po rzece Chao Phraya, której europejska nazwa Menam znaczy tyle co rzeka. Tajską nazwę natomiast można przetłumaczyć jako "wielki książę" lub "rzeka królów". Z pokładu naszej łódki mogliśmy podziwiać inne oblicze Bangkoku. Okazało się, że miasto, to nie tylko nowoczesne drapacze chmur i piękne świątynie, ale również Thon Buri, czyli dawna stolica Tajladii. Thon Buri poprzecinana jest licznymi Klongami, czyli kanałami, które niegdyś pełniły funkcję komunikacyjną, handlową i kąpielową. Zanim wiele kanałów pozamieniano na ulice, Bangkok nazywany był "Wenecją Wschodu". Thon Buri, to miejsce, w którym do dnia dzisiejszego, w bardzo skromnych warunkach, żyją ludzie, dla których rzeka jest nieodłącznym elementem życia.











Wat Arun

"Mama ja chyba nie dam rady tam wejść, bo mam lęk wysokości" - powiedziała Laura kiedy stanęła pod Wat Arun. I nie ma się co dziwić, ponieważ bardziej stromych i wysokich schodów wcześniej nie widziała.  Na szczęście dała radę z naszą pomocą. 


 

W nagrodę Laura mogła się poczuć przez chwilę jak prawdziwa tajska księżniczka (ja zresztą też).




  
Wat Arun, to jeden z najstarszych i najpiękniejszych zabytków Bangkoku. Świątynia zwana jest Świątynią Świtu lub Jutrzenki. Nazwa wzięła się od imienia hinduskiego boga świtu Aruny.  Jej główny prang, czyli wieża, charakterystyczny dla architektury Khmerów, symbolizuje górę Meru, która uważana jest przez buddystów za centrum wszechświata. Cztery poboczne wieże poświęcone są natomiast bogowi wiatru. Do 1785 roku, to właśnie tutaj przechowywany był posążek Szmaragdowego Buddy. Wat Arun ozdobiony jest kolorową porcelaną, która służyła niegdyś za balast statkom pływającym między Tajlandią a Chinami. Szkoda tylko, że podczas zwiedzania część kompleksu była w remoncie.







 China Town

China Town odwiedziliśmy dwa razy w ciągu dnia. Najpierw razem z Sue, po to by w świątyni Traimit zobaczyć posążek największego na świecie złotego Buddy, który wykonany jest z 18- karatowego złota, mierzy 4 metry i waży 5 ton. Przez 20 lat figura pokryta była gipsem, aż pewnego dnia podczas transportu Budda spadł, gips się potłukł i posąg zaczął lśnić w całej okazałości. 



W Tajlandii jest tradycja, że każdy mężczyzna powinien choć raz w życiu i chociaż przez krótki okres czasu zostać mnichem. Dlatego rodzice często wysyłają swoich synów do szkół prowadzonych przez mnichów i już jako dzieci mają oni ten obowiązek zaliczony. 
Ponadto kobieta pod żadnym względem nie może dotknąć mnicha nawet przez przypadek. Jeżeli chce mu coś podać powinna położyć to na ziemi lub zrobić to przez mężczyznę.



Po całym dniu zwiedzania czas na pyszną przekąskę, czyli lody kokosowe






...i małe zakupy



Wieczorem po raz drugi wybraliśmy się do China Town na spacer. Zapachy ulicy, jej smaki, dekoracje i chińskie neony, wszystko to przypominało prawdziwe Chiny. Tajlandię zwiedzaliśmy w okresie chińskiego Nowego Roku, więc Chińczyków było tu chyba więcej niż w samych Chinach. A ulice udekorowane były lampionami i czerwonymi szarfami. 









Do hotelu postanowiliśmy wrócić tuk tukiem. Radość Laury i jej wrzaski kiedy tuk tuk wchodził ostro w zakręty były bezcenne.



Dzielnica Hinduska


W dzielnicy hinduskiej mieścił się pierwszy hotel, w którym się zatrzymaliśmy. Dzieciakom nie starczyło już sił na koniec dnia, ale nam i owszem, więc po wizycie w chińskiej dzielnicy postanowiliśmy jeszcze przed snem rzucić okiem na klimaty hinduskie. 




 No nie wiem, nie wiem, kupić jej te kwiaty na Walentynki, czy nie ? Eee… pójdę lepiej do baru i kupię piwo.



Ciekawe, czy kupi mi kwiaty na Walentynki?


Następnego dnia z samego rana wyruszaliśmy zwiedzać atrakcje prowincji Kanchanaburi oraz pozostałości pierwszej Tajskiej stolicy Ayutthaya.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz